Wspólne odchudzanie

Pozornie wspólne odchudzanie (o ile oczywiście istnieje taka konieczność) może wydawać się kuszące. Bo jakie mogą być zalety takiej sytuacji? Na pierwszy rzut oka kilka się znajdzie.

Przede wszystkim – trudniej o pokusy

Jeśli obie osoby, które mieszkają razem, gotują i jedzą to samo, to powinno być mniej nerwowo. Nie ma łakomych spojrzeń na drugi talerz, z którego dodatkowo ładniej pachnie, nie ma tęsknego nasłuchiwania, że za ścianą tak pięknie chrupią czipsy, nie ma produktów, które są dostępne tylko dla jednej osoby… Czytaj dalej „Wspólne odchudzanie”

Jak zmobilizować do odchudzania

W pierwszych wpisach dokładnie przedstawiłam naszą wspólną drogę do decyzji o przejściu na dietę. Pisałam o tym, co lubimy jeść, o naszych smakach i upodobaniach kulinarnych, o niezbyt dobrych wynikach badań. Myślę jednak, że jeśli jakaś kobieta czyta(ła) tego bloga, żeby znaleźć złotą radę, jak zmobilizować swojego partnera do odchudzania się, to mogła tego nie wyczytać. Jesteśmy w drugiej części pierwszego etapu tego projektu (i może ostatniego, sami nie wiemy jeszcze, co dalej), chciałabym więc jeszcze raz napisać, już trochę bazując na własnych doświadczeniach, co wydaje mi się ważne przy podjęciu takiej decyzji i co zrobić, żeby dało radę ją zrealizować. No i żeby facet stracił jedynie kilogramy, a nie chęć do życia. 😉 Czytaj dalej „Jak zmobilizować do odchudzania”

Trudności

Po tych czterech dniach jedzenia zestawu numer 2 nadeszła niedziela, a wraz z nią zmiana na zestaw nr 3. Nie, nie będę już szczegółowo rozwodzić się nad smakami bądź „niesmakami”, aczkolwiek dla porządku przedstawię dania:

  • Na śniadanie – kanapki z łososiem i serem białym (w przepisie miał być kozi).

  • Na drugie śniadanie – orzechy arachidowe, jogurt i otręby pszenne (tak naprawdę mąż zjadł je dopiero w poniedziałek, czyli drugiego dnia jedzenia tego zestawu, bo jakoś zakupy nam nie wyszły).

  • Na obiad – sałatka z fasolką szparagową i kurczakiem (kurczak bardzo fajny, udka pieczone w musztardzie, mniam!).

  • Na podwieczorek – lekki kapuśniak (okazał się kolejnym hitem, tym razem również dla mnie).

  • Na kolację – kasza gryczana z brokułami, cukinią i pomidorem (znowu zdziwienie – mąż stwierdził, że kasza gryczana jest jadalna ;)).

Niedziela była siódmym dniem diety. Przyznam się, że w międzyczasie mąż się zważył (choć oficjalne zalecenie było takie, żeby zrobił to po pełnym tygodniu). Zrobił to, bo miał ciągle uczucie, że je za dużo i na pewno przytył. Jakież było jego zdziwienie – ale i zadowolenie, że waga poleciała w dół. 🙂 Co ciekawe, moja też (bo zważyłam się dla towarzystwa). 😀 Czytaj dalej „Trudności”

Dietetyczka

Internet jest pełen mądrości, więc oczywiście po wpisaniu w wyszukiwarkę haseł związanych z dietą szybko wyskoczyły mi tabele i przeliczniki, kalorie, indeksy, różne cudowne sposoby na schudnięcie. Tyle że nie wyobrażałam sobie, jak mam to wszystko na co dzień uwzględniać w jadłospisie, a poza tym obawiałam się, że mąż nie do końca mi zaufa, gdy zacznę go karmić według własnego uznania. Nie wiem, czy ja bym sobie sama zaufała. Czytaj dalej „Dietetyczka”

Dlaczego postanowiłam odchudzić męża?

Odchudzanie się wcale nie jest łatwe, o czym pewnie więcej wiedzą kobiety. Zarówno o odchudzaniu siebie, jak i swoich partnerów. Zwłaszcza to drugie okazuje się prawdziwym wyzwaniem, z czego – szczerze mówiąc – nie zdawałam sobie sprawy. Jednak wystarczyło pobieżnie przejrzeć internet, by zauważyć, że większość porad dietetycznych kierowana jest głównie do kobiet, chociaż nie zawsze to one muszą się odchudzić. Ale znowu – fora internetowe pełne są pytań: „Jak przekonać męża/chłopaka/partnera, że powinien schudnąć?”, albo: „Jak go karmić, żeby nie zauważył, że je coś innego niż zawsze?”. Czytaj dalej „Dlaczego postanowiłam odchudzić męża?”