Mój odchudzający się dzielnie mąż poinformował mnie dzisiaj, że:
- „To jabłko i wióry całkiem oki” – tak podsumował swoje dzisiejsze dietetyczne śniadanie do pracy;
- „Jak już skończy się ta dieta, to wiesz, co zjem?” „Co” – spytałam, czekając, że ciasto, lody, pizzę, kawał salcesonu. „Całą michę surówki”.
I takie są doznania i refleksje mojego męża z dzisiejszego dnia. Zwięzłe i konkretne. W takim razie podam tylko dzisiejszy zestaw i zapraszam do poczytania bloga jutro (będzie dłużej :P).
Śniadanie – kanapki z wędliną (polędwica z indyka), do tego mnóstwo pomidorów i ogórków 😀
Drugie śniadanie – „wióry i jabłko”, czyli jabłko, otręby pszenne i kefir
Obiad – sałatka grecka
Podwieczorek – gotowany indyk z zielonym groszkiem i rzodkiewką
Kolacja – papryki nadziewane pęczakiem w sosie pomidorowym (zjemy, jeśli małżonek obudzi się po dzisiejszym ciężkim dniu. Jak się nie obudzi, zje jutro).