Słodkie życie ma mój mąż na diecie. Tym razem w jego jadłospisie znalazła się czekolada!
Oczywiście w skromnej ilości, ale bardzo go ucieszyła. Prawie tak, jakby dostał swoją ukochaną fasolę. 😀
Zresztą to był kolejny smaczny zestaw:
Śniadanie – kanapki z serkiem ziarnistym, naturalnie pomidory i ogórki
Drugie śniadanie – gorzka czekolada i porzeczki
Obiad – sałatka z awokado, szpinakiem, serem kozim, kiełkami i oliwą
Podwieczorek – zupa kalafiorowa
Kolacja – fasolka szparagowa z dorszem pieczonym
Wszystko oczywiście w stosownych na diecie porcjach, więc tej czekolady tak strasznie dużo nie było (20 gramów). Ale podobno i sałatka z kiełkami była dobra, a zupa kalafiorowa ma wejść do naszego normalnego menu po diecie. A już fasolka z dorszem to delicje. 🙂
I wszystko dobre, smaczne, a nawet i czekolada była. Waga pokazuje 110 kg (!), a mąż patrzy na kalendarz i liczy, ile dni jeszcze do końca tej diety zostało…